Znana z końcowych napisów większości, jeśli nie wszystkich Bondów, rodzina Broccoli każdorazowo rozpala wyobraźnię na tematy różne, z przeważającym na czele, czyli któż z nas nie chciałby w ich zastępstwie produkować najbardziej seksistowskiej, snobistycznej, wypasionej serii filmów w historii kina??!!

W zdecydowanej opozycji do najbardziej męskiego super sexy zajęcia znajduje warzywny odpowiednik szczytnego nazwiska, czyli brokuły. W powszechnej świadomości znajdują się one gdzieś pomiędzy dobrze z przedszkola znaną papką szpinakową a rozgotowanym z towarzyszeniem podejrzanego zapachu na amen kalafiorem.

Tymczasem dumne to warzywo ma swoją wielowiekową historię zakorzenioną w imperium rzymskim (skądinąd etymologia słowo broccolo wywodzi z włoskiego ‘kwiatu/pędu kapusty’ – wielkie dzięki za Twoją pomoc, Rudzielcu!), skąd w niezasłużenie długim czasie rozprzestrzeniało się na cały świat – na przykład do Stanów dotarło dopiero w latach dwudziestych poprzedniego wieku…oczywiście za sprawą włoskich imigrantów. Włosi świeży, przede wszystkim młody, brokuł przesmażają na oliwie z czosnkiem i białym winem. My wolimy z reguły ugotować go w wodzie i podać, śladem kalafiora, bogato okraszony masłem z bułką tartą.

Brokuły najcudniejsze są młode, podobnie jak inne warzywa, zwierzęta oraz dziewczęta ;-))) Najpyszniejsze zatem właśnie się zaczynają – korzystajmy! Na przykład przyrządzając makaron z brokułami i pesto.

Siekamy niezbyt drobno czosnek, tniemy w mniej więcej półcentymetrowe paski dobrej jakości suszone pomidory, trzemy połowę klasycznego kawałka parmezanu. Gotujemy wodę, wrzątek solimy i wrzucamy makaron. Jaki? Taki, jaki najbardziej lubimy, pamiętając jedynie, że powinien mieć powierzchnię, którą docelowo oblepi sos. Idealne zatem będzie rigatoni, farfalle, tagliatelle, papardelle, unikajmy natomiast raczej spaghetti – przyda się innym razem, do aglio olio na przykład.

W garnku obok rozgrzewamy olej, na którym przysmażamy czosnek oraz suszone pomidory, dorzucamy podzielone na różyczki dwie małe główki brokułów. Wlewamy słoiczek pesto (można też zrobić samodzielnie miksując pęczek świeżej bazylii z orzeszkami pinii, pecorino lub parmezanem i oliwą, choć gotowym włoskim produktom z reguły nic nie brakuje). Mocno pieprzymy, nie solimy!Zamykamy szczelną przykrywką i dusimy góra pięć minut. Można lekko podlać białym winem.

Odcedzamy makaron i dorzucamy do garnka z sosem, mieszamy, podajemy posypawszy startym parmezanem. Gwarantuję, że smakować będzie nawet najbardziej zagorzałym mięsożernym macho!

Potrzebujemy:

– makaron

– cztery do sześciu ząbków czosnku

– około siedmiu – ośmiu cząstek suszonych pomidorów

– dwie małe główki brokułów

– słoiczek pesto genovese

– pół klasycznego trójkątnego kawałka parmezanu

– pieprz, ewentualnie pół kieliszka białego wina.