Nie często nachodzi mnie wielka i nie do odparcia chęć na coś bardzo tłustego, ale kiedy już mnie najdzie to z reguły celuję w pyszne i baaaardzo tłuste sery. Czy będzie to omlet ze szpinakiem i serem roquefort czy grzanki z brie i karmelizowaną papryką czy wreszcie rozmaite sałatki z dodatkiem dużej ilości ementalera – z pewnością poprawią nastrój. Z pewnością również nie będę głodna przez następne dwa dni…

 

Kiedy natomiast już takie 'niewinne’ smakołyki nie wystarczają, wtedy niezmiennie od lat przygotowuję prawdziwą bombę, czyli panierowanego w bułce tartej camemberta, którego w dodatku smażę krótko a intensywnie w bardzo mocno rozgrzanym klarowanym maśle. Muszę też się przyznać, że kiedyś jeszcze dodatkowo smażyłam domowe frytki albo urywałam kawałek białej chrupiącej bagietki do wylizania talerza… Ech, to były czasy dietetyczno-kulinarnej beztroskiej niepoprawności 🙂

 

Dziś takiego smażonego od wielkiego dzwonu camemberta uwielbiam pałaszować z chutneyami (imbirowa śliwka i orientalny rabarbar, czyli czatni od LuksPomady są absolutnie bezkonkurencyjne), z karmelizowaną papryką, słodkim ajwarem czy wytrawnymi borówkami lub żurawiną. Wiosenno-letnim sezonem układam go na zielonych sałatach, które mają tę dodatkową zaletę, że przy okazji uspokajają dietetyczne sumienie. MNIAM!

Dla Dwojga bardzo głodnych:

– dwa serki camembert

– dwa jaja zerówki

– szklanka bułki tartej

– 6-8 łyżek masła klarowanego

W jednym z dwóch głębszych talerzy przygotowujemy bułkę tartą, w drugim roztrzepujemy z łyżką zimnej wody jaja. Serki rozkrajamy wszerz na pół. Każdą połówkę najpierw zanurzamy w bułce tartej, potem w jaju i następnie ponownie w bułce tartej. Jeśli lubimy grubą i chrupiącą panierkę (ja UWIELBIAM!), cały proces powtarzamy. To samo robimy z pozostałymi połówkami. Kiedy wszystkie mamy już gotowe, bardzo intensywnie rozgrzewamy masło klarowane. Serki smażymy bardzo krótko: dwie góra trzy minuty z każdej strony. Po zdjęciu z patelni odsączamy bardzo starannie na papierowym ręczniku. Podajemy z czatni od LuksPomady i/lub żurawiną i/lub borówkami i/lub ajwarem itd.itp. Koniecznie z kieliszkiem czegoś mocniejszego, na trawienie oczywiście 😉