Z tytułu okoliczności, jakich ostatnio szczęśliwie doświadczyłam jeżdżąc w dwudziestostopniowym upale na nartach :) miało być o francuskich serach, dla odmiany bogato zilustrowanych fotograficznie… Miało być, ale będzie następnym razem! Natomiast dziś za sprawą moich przyjaciółek (dzięki Ci, Boże, za to błogosławieństwo!) będzie również o francuszczyźnie, ale w nieco innej, myślę że dla wielu znacznie atrakcyjniejszej, a z pewnością ładniej pachnącej formie. Panie i Panowie! Tarte tatin w wersji wytrawnej.

Powszechnie przyjęło się uważać kolor żółty za symbolizujący zazdrość, mnie osobiście barwa ta kojarzy się ze słoneczną, żeby nie użyć słowa jasną (chyba już na zawsze ta optymistyczna piosenka będzie synonimem kiepskiego dnia Artura Boruca), stroną życia, pełnym słońcem, a zatem pełnym uśmiechem – znajduje się zatem bardzo daleko od mrocznej zazdrości. Natomiast w mojej głowie zazdrość ma kolor połyskliwej, jak laka, czerwieni. I dokładnie taki właśnie kolor i fakturę posiada pomidorowa tarta, którą ostatnio spożywałyśmy, dzięki jakiejś szczególnej koincydencji dyskutując o zazdrości, intuicji, co nigdy przypadkowo nie alarmuje oraz o tym, czy można oczekiwać wierności od kochających facetów. Bo skoro najpierw chcemy wojowników, to potem nie możemy udawać, że zamieniają się pod naszym wpływem w misie koala, bo jeszcze nie daj Boże okaże się to prawdą 😉 Wynik dyskusji – zdecydowanie niejasny ;-)))

Na szczęście co do tarty dyskusji nie było 😉i na szczęście wyrok był pozytywny, a więc do dzieła, bo jak widać barwa czerwieni, śliska i gładka faktura, delikatna i chrupka konsystencja, gorący zapach i smak południa sprzyjają super ekscytującym rozmowom.

Obieramy i filetujemy, przepoławiając je wzdłuż szypułki, dużo pomidorów, co najmniej dziesięć. Układamy bardzo ściśle środkami do góry na solidnie naoliwionej formie do pieczenia. Moją faworytą jest okrągła szklana klasyczna forma do tarty. Sporo cukrzymy, ze względu na dalszą obecność anchoisów (zdecydowanie polecam helskie) bardzo ostrożnie solimy, oraz porządnie pieprzymy i wstawiamy do nagrzanego do 220 stopni piekarnika na około 30 minut. Czas pieczenia zależy od jakości pomidorów: słonecznym, letnim pomidorom wystarczy 20 minut, a te zimowe potrzebować będą i trzech kwadransów.

W między czasie siekamy dwie duże cukrowe cebule, wrzucamy na bardzo rozgrzany olej, mieszamy, dodajemy pół garści suszonego tymianku i sporo pieprzu. Mocno usmażoną cebulę po łyżeczce układamy na każdej połówce pomidora i również na każdej połówce układamy po jednym śledziku, całość przykrywamy kupionym ciastem francuskim i podziurkowawszy widelcem wstawiamy do piekarnika na kolejne 20 minut.

Kiedy będzie smakowicie zrumienione wyjmujemy, przykrywamy dużym talerzem lekko większym niż forma w jakiej pieczemy i bez wahania zdecydowanym nie znoszącym sprzeciwu ruchem odwracamy naszą tartę z głowy na nogi. I natychmiast podajemy.

W moim odczuciu poza rzeczywiście perfekcyjnie grającym połączeniem składników w daniu tym uwodzi konfrontacja absolutnie uległej rozpadającej się słodyczy pomidorów z fantastycznie chrupiąco-stawiającym-opór-zębom rozwarstwiającym się na tysiące delikatnych płatków ciastem. Można posypać startym parmezanem lub soczystą i pikantną rucolą. Zdecydowanie do jedzenia w smakowitym towarzystwie dobrego wina, zwłaszcza jeśli przy okazji wygeneruje się nam TAKA dyskusja 🙂

Potrzebujemy niewiele, czyli jak znalazł na kryzys:

– dziesięć pomidorów

– dwie duże cukrowe cebule

– puszka anchois helskich

– paczka gotowego mrożonego ciasta francuskiego

– pieprz, sól, tymianek, cukier

– ewentualnie parmezan lub rucola.

————————————————————————————

czy to wojownik ? czy miś koala ?