Niedawny szalony dzień sprawił, że w szybkim tempie nieco ponad godziny należało przygotować niedzielny obiad, uwzględniając przy tym życzenie małej solenizantki, która ostatnio przepada za pastą w sosie śmietanowym. Więc o zmodyfikowanym sosie Alfredo będzie następnym razem, a dziś o daniu które zasmakowało dorosłym. Łosoś pieczony pod pierzyną ze świeżych porów. Pycha!

Pory, to podobnie jak niedawno opisywane szparagi, warzywo o baaardzo długiej historii. Wywodzą się z Bliskiego Wschodu, były doceniane już przez starożytnych Egipcjan oraz Hebrajczyków. Rzymianie przypisywali mu moc poprawiania głosu i powodowania, że staje się on donośniejszy – cesarzowi Neronowi codziennie podawano porową zupę, żeby mógł stanąć na wysokości zadania w czasie swoich ognistych przemówień. To prawdopodobnie również Rzymianie sprowadzili to warzywo na wyspy brytyjskie, gdzie dużo później znalazło się… w godle Walii.

Jako bliski krewny czosnku, por niestety powoduje podobne konsekwencje. Żeby chociaż trochę je zminimalizować, surowy możemy sparzyć wrzątkiem, natomiast z powodzeniem warzywo to możemy smażyć, dusić i tp. Pięknie się karmelizuje.

Zatem duży i gruby płat łososia (około 50 cm długości i kilku grubości) lekko solimy i mocno pieprzymy, wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 220 stopni i pieczemy około 20 minut.

W międzyczasie obieramy sześć sporych porów, a precyzyjnie ich białych około dwudziestocentymetrowych części i siekamy je w drobne talarki. Rozgrzewamy w rondlu odrobinę oleju z dwiema łyżkami masła, wrzucamy pory i na bardzo mocnym ogniu przesmażamy (w tym celu zmieszaliśmy masło z olejem, żeby podnieść temperaturę smażenia bez obawy o nieprzyjemne spalenie się masła). Odrobinę solimy i dużo pieprzymy. Kiedy pory będą już miękkie i wiotkie niczym Mickiewiczowska Zosieńka z Pana Tadeusza, oprószamy je płaską łyżeczką mąki (ja dodałam razową), mieszamy, dolewamy ćwierć szklanki zimnego mleka. Zagotowujemy. Z piekarnika na chwilkę wyciągamy rybę, którą solidnie przykrywamy porami niczym pierzyną, wstawiamy z powrotem na dziesięć, góra piętnaście, minut. Jest pyszna 🙂 Ja dodatkowo już na stole posypałam całe danie startym klasycznym żółtym serem, taki dodatkowo obok solidnej puchowej pierzyny tłuściutko rozpieszczający element – wszyscy to uwielbiamy 😉

Rybę podałam z ćwiartkami pieczonych ziemniaków i klasycznymi obranymi pomidorami w talarkach z oliwą.

Potrzebujemy:

– około 1,5 kg płat łososia

– sześć porów

– masło, olej do smażenia

– płaska łyżeczka mąki

– ćwierć szklanki tłustego zimnego mleka

– sól, pieprz,

– ewentualnie trzy ząbki ząbki czosnku

– ewentualnie niewielki kawałek startego żółtego sera.