We wszystkich starych wierzeniach / religiach bardzo dużo uwagi poświęcano sposobowi odżywiania. W naszej cywilizacji stosunkowo od niedawna lekarze starają się edukować pacjentów i ich rodziny w tym zakresie. Osobiście, bardziej drążę temat w naturalnych okolicznościach, czyli od kiedy zachorowali moi bliscy. Nie wchodząc w detale, właściwie w każdej chorobie sprawdzi się kilka uniwersalnych zasad: wędliny samo zło / jak najrzadziej mięso / jeśli już to eko drób lub najwyższej jakości wołowina / owoce tak, ale w rozsądnych ilościach (cukier!) i właściwych porach (najlepiej do południa) / do syta i jak najwięcej warzyw, ziół i przypraw (witaminy, mikroskładniki, błonnik, niska wartość kaloryczna), wzbogacone odrobiną 'zdrowych’ tłuszczów (lepsze wchłanianie wartościowych substancji z warzyw). Zgodnie z powyższymi zasadami przygotowałam dziesiątki kombinacji warzyw, z których przepis na jedną z najbardziej ulubionych, czyli orientalne marchewki, poniżej.

Ponieważ mamy zimę, najlepiej będzie skorzystać z mrożonych marchewek oraz szpinaku, osobiście lubię baby marchewki Hortexu. Zaczynam od przesmażenia na rozgrzanym oleju drobno posiekanego imbiru, kiedy się podrumieni, dorzucam czosnek (opcjonalnie, jeśli osoba przewlekle chora pracuje i będzie zabierała 'pudełko’ ze sobą na lunch, lepiej zrezygnować z tej aromatycznej rośliny). Dokładamy marchewki, doprawiamy solą, cukrem i papryczką chili (ostatnio zakochałam się w suszonej papryczce chili w strąkach Kamis) oraz przykrywamy, po 10 minutach duszenia, dokładamy szpinak w liściach. Po kolejnych dziesięciu gotowe danie przekładamy do pojemników 'na jeden posiłek’ i obdarowujemy osobę chorującą, z zasłużonym poczuciem, że choć odrobinę pomagamy w powrocie do zdrowia.

Na tygodniowy zapas:

  • 4 opakowania baby marchewek marki Hortex
  • 1 opakowanie szpinaku w liściach
  • 7 cm korzeń świeżego imbiru
  • kilka papryczek chili
  • sól do smaku
  • brązowy cukier do smaku