Spotykamy czasem w życiu takie osoby, o których od pierwszego wrażenia wiadomo, że teraz albo nigdy, no i jeśli teraz to już wystrzeliliśmy się w kosmos 😉 więc jak już następuje to ‘teraz’ to proponuję oczywiście randkę domówkę, co ma rozliczne zalety, w tym sypialnię za progiem, a nie na drugim końcu miasta…


No i żeby było luksusowo i wypasienie i robiło wrażenie holistycznie i powodowało u naszej Randki wielkie WOW! już na wstępie, bo potem to dopiero będzie 🙂 Proponuję wobec tego podejść do tematu strategicznie, czyli po pierwsze nie sterczymy w kuchni trzech godzin, bo a) najlepszy prysznic nie pomoże na opary kuchenne na naszej skórze i włosach; b) sił i inspiracji nie starczy nam na kluczową resztę wieczoru! Po drugie stawiamy na jakość, co w tym przypadku równoznaczne jest z absurdalnie niejednokrotnie wysoką ceną. Cóż, jak to w życiu, nic za darmo 😉

A więc po pierwsze i najważniejsze: butelka lub dwie prawdziwego szampana z Szampanii, feministce z pewnością spodoba się Veuve Clicquot, obecnie jeden z najchętniej kupowanych, z charakterystyczną pomarańczową etykietą i historią bardzo młodej wdowy Clicquot, która fantastycznie rozhulała winnicę w czasach, kiedy kobiety definitywnie pełniły raczej dekoracyjną rolę. Oczywiście zawsze wrażenie zrobi odpowiedni rocznik najbardziej z filmów znanego Dom Perignon (to w końcu benedyktyn o tym imieniu ponoć wynalazł sposób na produkcję szampana). Kupujemy również puszkę dobrego kawioru, z pewnością jeśli chcemy zaszaleć możemy nabyć na Polnej prawdziwy astrachański, jeśli jednak uznajemy że nie trafiliśmy na wybitnego smakosza i znawcę rybich jajeczek – kupmy czerwony o dużych ziarnach, tak czy owak rosyjski, z mojego doświadczenia z reguły bez pudła. Kupujemy również specjał z przeciwnego końca Europy, czyli fois gras (wiem, wiem, ekolodzy mnie powieszą!), nabywamy także oryginalne balsamico. Oraz kilogramowy płat bardzo!!! świeżego łososia (ponownie niezawodna ALMA w Promenadzie), z którego przyrządzimy absolutny hicior naszej kolacji, czyli tatara.

W tym celu obdzieramy, a właściwie chirurgicznym cięciem odcinamy łososia od skóry, bardzo dokładnie obmacując filet wyciągamy wszystkie ości i odkrawamy fragmenty nie spełniające drastycznego reżimu jakości perfekcyjnej. Pozostałe piękne mięso siekamy bardzo ostrym nożem na malutkie kawałeczki – błagam nie używajcie do tego celu miksera, blendera czy maszynki do mielenia mięsa! Do miski z łososiem dodajemy obranego, drobno posiekanego dużego świeżego ogórka, mieszamy, polewamy oliwą (na oko, ze trzy – cztery łyżki), sosem sojowym w nieco mniejszej ilości, wlewamy również solidną pińdziestkę CHIVASA, pieprzymy, nie solimy – wlaliśmy już przecież słony sos sojowy, skrapiamy kilkoma kroplami oleju sezamowego (nie więcej niż pięć do siedmiu), dosypujemy dwie płaskie łyżki uprażonego na suchej patelni sezamu. Rozkładamy na talerzach bezpośrednio przed przyjściem naszej Randki, dekorujemy ugotowanymi na twardo jajeczkami przepiórczymi na których układamy nasz rosyjski kawior. Gwarantuję – nic bardziej obezwładniającego nie można przygotować 🙂 Na osobnym talerzu układamy pokrojone w grube plastry fois gras, które delikatnie skrapiamy balsamico. Do tego pyszne pieczywo i do ataku 😉 Jeśli chcielibyśmy nieco osłodzić nasz posiłek, w oczekiwaniu na prawdziwą słodycz, proponuję upiec świeże figi przekrojone na pół i zapieczone (ok. 7 minut) pod prawdziwym roquefortem.

Po takim wstępie, żadna Randka nie pozostanie z pewnością obojętna ni oziębła 😉

p.s. kulinarny Ekspert, czyli Maciej Kuroń, optował za tatarem z łososia w wersji takiej bardziej po polsku, czyli tradycyjnie z żółtkiem, cebulką i ewentualnie dodatkiem posiekanych kaparów – z pewnością równie udany pomysł, ze względu na trudną do zignorowania obecność cebulki raczej nie konieczne na pierwszą randkę 😉