Wszyscy słyszeliśmy już o wyższości jajek od szczęśliwych kur, większość z nas również z radością na niedzielny rosół  kupi zagrodowe kurczę, podobnie jak zrezygnuje z przemysłowo wyrabianych wędlin. Z tym większym zainteresowaniem wysłuchałam dziś o zachowawczych hodowlach świnek ras naszych rodzimych : złotnickiej i puławskiej, przez większą część roku swobodnie brykających po łąkach, wcinających tylko normalne jedzenie bez biologicznych udziwnień i chemicznych inżynierii. Póki co, do kupienia w Auchon, ale Państwo deklarują, że dostępność będzie z czasem rosnąć. Informacja w dzisiejszych czasach istotna, czyli różnica w koszcie w stosunku do przemysłowego chowu i uboju, to jedynie 15% . W moim odczuciu zdecydowanie warto tak w kontekście jakości produktu, jak i większej spokojności naszego sumienia.

O samym mięsie, a także ciekawych sposobach jego przygotowania, w tym typowo profesjonalnym próżniowym gotowaniu oraz pieczeniu w niskich temperaturach, opowiadał Chef Pan Adam Michalski. Rzeczywiście stosunkowo krótko pieczona w niskiej temperaturze spora karkówka miała nigdy wcześniej nie spotkaną przez mnie soczystość.

Pozwolę sobie również przytoczyć dość pobieżnie przepis, którym zdecydował się podzielić, na polędwiczki wieprzowe w borowikach. Otóż polędwiczki zostały sprawione i pokrojone oczywiście w poprzek włókien w dość cienkie  (1,5-2 cm) plastry, zamarynowane przez godzinkę w soli i pieprzu, wrzucone na płytę typu tepanyaki (myślę, że swobodnie możemy to zrobić na patelni), dodano do nich  uprzednio przesmażone na dużej ilości masła z cebulką borowiki w plastrach, całość flambirowano Żubrówką i dodano kolejną sporą ilość masła. Wszystkie te czynności zamknęły się w czasie pięciu minut. Niegrzeczne i zdecydowanie niepolityczne danie wyszło po prostu znakomicie  🙂