Ugotowałam rosół. Składał się z dwóch ud ekologicznego kurczaka, jednego uda indyka oraz dwóch kawałków cielęciny w istocie przygotowanej, aby wylądować na patelni i być porządnymi kotletami – wylądowały w zupie. Do tego oczywiście włoszczyzna w postaci: trzech marchewek, dwóch pietruszek, niewielkim kawałkiem selera, maleńkim pora. Później dorzucamy przyprawy z zielem angielskim na czele. Warto wrzucić kilka liści laurowych. Zaznaczyć gałązką lubczyka; zimą wkroić kawałek świeżego imbiru.

Jako pierwsze wkładamy mięso, które następnie zalewamy zimną wodą. Generalnie przyświeca nam idea powolnego podgrzewania. Gdy się wrzuci mięso na wrzątek, białko się zetnie, co nie jest dobrą wiadomością. Najlepsze soki zostaną wewnątrz mięsa i nie trafią do rosołu. Co ważne, jeśli drób, mięso jest zamrożone, wcześniej należy je koniecznie rozmrozić. Ale generalnie, nie mając absolutnie nic przeciw mrożonkom, zwłaszcza warzywnym, akurat w wypadku rosołu upierałabym się przy świeżym eko bio mięsie. Wkładamy do zimnej wody i na najmniejszej możliwości podgrzewamy. Kiedy woda się zagotuje, łyżką zbieramy szumowiny z lustra zupy. Jeśli będziemy chcieli uzupełnić wodę, zdecydowanie polecam wrzątek. Raczej nigdy zimną wodą !

Ten wyszedł znakomicie, może właśnie dlatego, że do jego przygotowania zostały użyte wyłącznie ekologiczne produkty z ekologicznego sklepu, położonego gdzieś w centrum Warszawy …