Ponieważ nienawidzę łykać pigułek, a ostatnio szczególnie powinnam uzupełniać żelazo, co wobec niejedzenia mięsa, staje się naprawdę nie lada wyzwaniem, postanowiłam codziennie jeść choć jeden produkt o bogatej zawartości tego pierwiastka, dodatkowo koniecznie w towarzystwie innego produktu dla odmiany wypełnionego po brzegi witaminą C, ponieważ tylko taki mariaż gwarantuje wchłonięcie tego pierwszego.


Oczywiście w pierwszej kolejności poprosiłam moją cudowną Mami o smażone krótko raz w tygodniu wątróbki kurzęce podawane koniecznie z pomidorami i ogórkami małosolnymi, no i nieodmiennie zawsze najsmaczniejszym łagodnym ketchupem Heinza. No ale o tylko jeden dzień w tygodniu, a co z resztą?

Odpowiedzią stała się odkryta w ostatni piątek tarta z sardynkami. Nie będę kryć, że przy piątku, po całym wyczerpującym tygodniu pracy, nie zagniatałam własnoręcznie kruchego, a nabyłam je gotowe w formie ‘do lodówki’ w carrefourze w sadybie. I sprawdziło się znakomicie! Wyłożyłam nim lekko tylko natłuszczoną formę do tarty i po nakłuciu widelcem podpiekłam przez dwadzieścia minut w temperaturze 175 stopni. W między czasie wymieszałam kubeczek tłustej śmietany (którą z pewnością łatwo w tym wypadku zastąpić jogurtem naturalnym) z pokrojoną w drobną kostkę fetą i kawałkiem startego żółtego sera oraz dużą ilością świeżo zmielonego pieprzu. Pokroiłam również w około dwucentymetrowe paski grillowaną czerwoną paprykę wyjętą z zalewy, a także w cienkie plastry jedną cukrową cebulę i jedną cytrynę.

Podpieczone ciasto wysmarowałam starannie śmietanowo-serową masą, na której promieniście ułożyłam paski grillowanej papryki, wyjęte z puszki pojedyncze sardynki oraz pomiędzy nimi cztery pasterki cebuli. Całość dopełniły obustronnie panierowane w cukrze trzcinowym plasterki cytryny. Tartę piekłam jeszcze trzydzieści minut. Muszę przyznać, że połączenie smaku małych słonych sardynek z kwaśną słodkością cytryn i wytrawnością marynowanej papryki dosłownie eksplodowało bogactwem – zdecydowanie do powtarzania, nie wyłącznie w celach terapeutycznych.

Potrzebujemy:

– opakowanie gotowego ciasta kruchego;

– co najmniej dwie puszki sardynek;

– trzy grillowanie lub smażone marynowane papryki;

– jeden ser feta

– kawałek (sześcian o boku około 5 cm) sera żółtego, idealny byłby tu zapewne gruyere, ale ja użyłam zwykłego edamskiego, bo taki znajdował się w mojej lodówce;

– jeden kubeczek śmietany;

– pieprz, cukier trzcinowy;

– jedna cebula cukrowa;

– jedna cytryna.