Wielkanoc już za tydzień, najwyższy zatem czas pomyśleć, co dla naszych Najbliższych przygotujemy. Tradycyjnie świętujemy przygotowując niezliczone ilości mięsiwa. Białe, kiełbaski, pieczenie, pasztety…
Warto dla lekkiej odmiany, ale też podkreślenia odświętnego stołu pomyśleć o potrawie ekskluzywnej, która nawet solo podbije uroczystość. Proponuję pieczony comber z zająca.
Danie to nieco zapomniane, w czasach dawniejszych znacznie częściej niż obecnie przygotowywane, ma swój urok, smak i przede wszystkim zapach nie do podrobienia. Szczęśliwie dziś już nie musimy 'polować’ dosłownie lub tylko sklepowo w przenośni na całą sztukę zająca, a potem czekać, aż spektakularnie wisząc na balkonie skruszeje. Idziemy do sklepu, na przykład przywoływanego ostatnio Dzikiego Tropu na Gagarina i nabywamy (fakt za niebotyczne pieniądze, ale przecież idą Święta!) mrożony comber z zająca (w moim przypadku nawet dwa 🙂
Tuszki myjemy i starannie osuszamy, wycinamy błony. W oryginalnych starych recepturach comber szpikowało się słoniną – tak też przyrządzała zająca moja Mama.
Ja jednak zdecydowałam się owinąć całe combry w plastry wędzonego boczku, uprzednio posoliwszy je i oprószywszy świeżo zmielonym pieprzem. Plastry boczku wobec nieobecności białej bawełnianej nici spięłam wykałaczkami. Wstawiwszy do rozgrzanego piekarnika, piekłam pięćdziesiąt minut. Zalałam śmietanką kremówką i trzymałam w piecu jeszcze dziesięć minut. Podałam klasycznie z buraczkami i ziemniakami puree.
Dla sześciu-ośmiu osób przy świątecznym stole:
– dwa combry o łącznej wadze niespełna kilograma
– 12 dużych plastrów wędzonego boczku lub słonina
– sól, pieprz świeżo zmielony
– szklanka śmietanki 30%
Mięso myjemy, osuszamy, pozbawiamy błon. Pieprzymy, solimy i starannie owijamy plastrami boczku (lub szpikujemy słoniną – wówczas sprytnie ją krótko mrozimy, będzie łatwiej). Owijamy bawełnianą białą nitką (lub spinamy wykałaczkami). Wstawiamy do rozgrzanego do 180’C piekarnika, pieczemy niespełna godzinę. Wyjmujemy i zalewamy śmietanką. Ponownie wstawiamy do pieca na maksimum dziesięć minut. Przed podaniem porcjujemy. SMACZNEGO!