Zanim na dobre rozpocznę pisanie innego bloga, który będzie eksplikacją mojego osobistego dżihadu, wykorzystam już ten istniejący ;-), za co przepraszam bo dziś będzie przede wszystkim nie o gotowaniu.

Otóż sobotnią późną nocą zdarzyło mi się zatrzymać na ulubionej stacji i trzasnąć prawie całą powtórkę ‘Szkła kontaktowego’www.tvn24.pl/szklo_kontaktowe.html Muszę przyznać, że około trzeciej w nocy z reguły znajduję inne ciekawsze zajęcia niż tv, jednak tym razem nie byłam w stanie oderwać się od ekranu. Dlaczego?Ponieważ zaczęło się od, mniej lub bardziej, ciasteczkowych potworów i tak od słowa do słowa o ciasteczkach i o władzy prowadzący zgrabnym zdaniem przeszli do… słynnej sceny z ukochanego mojego filmu ‘To właśnie miłość’, gdzie to Hugh Grant, jak wszyscy zapewne pamiętają grający brytyjskiego premiera świeżo po objęciu urzędu, rzuca w przestrzeń nad stołem obrad gabinetu pytanie: ‘kogo tu trzeba bzyknąć, żeby dostać ciasteczka?’. I dotąd zapewne nawet było śmiesznie, ale cytująca scenę Pani Ilona Łepkowska troszkę się zapomniała i dodała: ‘i na to w t o c z y ł a się ta od ciasteczek!’.

Dodajmy, że na myśli miała aktorkę grającą asystentkę Granta, może nie jest ona następczynią Twiggy, ale z pewnością do określenia jej ruchu jako toczenia zdecydowanie bardzo daleko www.loveactually.com/home.html ! A potem już było tylko gorzej. Wprawdzie Pani Ilona, jako luminarz świadomości społecznej kształtowanej od lat przez tasiemce jak ‘m jak miłość’, ‘barwy szczęścia’, ‘na dobre i na złe’ czy ‘klan’ przyznała się do uczestniczenia w kongresie kobiet, ale już pytanie prowadzącego o szanse i możliwości kobiety na stanowisku prezydenta państwa skwitowała uśmieszkiem, a odnosząc się do listy potencjalnych kandydatek stworzonej przez politologów, na której między innymi znalazły się takie nazwiska jak Dunin czy Staniszkis, ochoczo i ze swadą dołączyła tu również Edzię Górniak i Monikę Olejnik… Naprawdę pogratulować poczucia humoru! Droga Pani czy aby nie wystąpił u Pani syndrom wyzwolonego niewolnika???

Chciałoby się wspaniałomyślnie trzymać zasady Pani Minister Jarugi-Nowackiej, która wystąpienia innych kobiet komentuje dobrze albo wcale, tym razem mnie się jednak nie udało…

Dla równowagi będzie też dziś o mężczyznach i to o tych prawdziwych. A przyczynkiem stało się ostatnie moje gotowanie, kiedy to po przyniesieniu zakupów mój Mężczyzna odpytał mnie na okoliczność docelowej potrawy, po czym wyraził stanowcze zastrzeżenie, że ów planowany łosoś z pewnością nie będzie chrupiący, a raczej nieapetycznie ugotowany i czy to aby najlepszy pomysł, a właściwie co to w ogóle za pomysł na tak pięknego łosia?? Pomysł sprowadzał się do upieczenia, z wykorzystaniem ciasta francuskiego Bliklego, kulebiaka z łososiem i porem.

(dwa pory zostały poproszone o zapozowanie do fotografii – później cóż… pod nóż)

Jednak nacisk wywarty na chrupiącą skórkę pieczonej ryby był zbyt silny, żeby trzymać się pierwotnego założenia. Innymi słowy osiągnęliśmy KOMPROMIS, czyli coś czego w relacjach dwójki najbliższych osób, zdaniem niektórych psychologów i psychoterapeutów, jednak należy unikać (polecam ostatnie wydanie poradnika psychologicznego Polityki! www.polityka.pl/ja-my-oni-poradnik-psychologiczny/Lead30,1906,292123,18/ . W wyniku tegoż kompromisu zamarynowałam łososia w soli (mało), pieprzu (dużo), suszonej startej papryczce peperoncino, oliwie, balsamico i dwóch łyżkach miodu.

Piękne młode, ale już wyrośnięte, pory pokroiłam w talarki i przesmażyłam na bardzo rozgrzanym oleju, dolałam pół kieliszka białego wytrawnego wina, odparowałam i zmniejszyłam ogień, dodałam dwie czubate łyżki masła i płaską łyżeczkę mąki razowej, popieprzyłam i dusiłam około dziesięciu – piętnastu minut. Na koniec wrzuciłam solidną garść startego tłustego żółtego sera, zamieszałam, żeby się rozpuścił.

Całą masę zawinęłam w rozmrożone ciasto francuskie, i w formie wielkiego pieroga ułożyłam na natłuszczonej blasze, wysmarowałam roztrzepanym z odrobiną wody żółtkiem jajka.

Łososia i pieróg vel kulebiak wstawiłam do piekarnika i piekłam w temperaturze 220 stopni… nieco za długo 😉 Nauczona tym doświadczeniem proponuję nie przekraczać bezpiecznej pół godzinki.

Mimo że kompromis, jednak bardzo nam smakował 🙂 co przywodzi mi na myśl poza powyższą, inną bardzo dobrą ilustrację tego, czym zdaniem mężczyzn jest kompromis. Jest toopowieść przeuroczej Młodej Mamy, która tuż przed urodzeniem swojego super przystojnego syna dyskutowała intensywnie z mężem na temat imienia pierworodnego. Ponieważ różnica zdań coraz istotniej się zarysowywała, Ojciec dziecka zaproponował kompromis! Co miał na myśli? Ni mniej ni więcej tylko na propozycję swojej żony wypalił : ‘ja mówię ABSOLUTNIE NIE, a Ty możesz dać inną propozycję!’. Ot i kompromis :-)))

Czego potrzebujemy?

– niecały kilogram łososia

– sól, pieprz, suszona starta papryczka, balsamico, oliwa, miód,

– opakowanie mrożonego francuskiego ciasta

– czternaście porów, a właściwie ich białych części

– dwie łyżki masła

– płaska łyżeczka mąki

– pieprz

– garść startego tłustego żółtego sera

– żółtko jajka .