Wracając do naszych wypasionych 'świeżych’, czyli mrożonych bez obgotowania krewetek, to niewątpliwie najłatwiejsze do przygotowania będą najprostsze najbardziej ukochane przez mojego ukochanego krewetki smażone z czosnkiem, czyli coś co na pewno już chociaż raz w życiu jedliście.
Tradycyjnie dla dwóch osób potrzebować będziemy pół kilograma krewetek, tych w najbardziej ulubionym moim rozmiarze w takim opakowaniu będzie 16 do 20 sztuk. Do tego około 6-7 sporych ząbków czosnku oraz kilka papryczek chili.
Krewetki płuczemy, rozmrażamy, czosnek po obraniu siekamy (przy okazji, jeśli do tej pory z trudem odrywasz skórkę z czosnku, proponuję położyć ząbek czosnku na desce do krojenia lub wprost na blacie i zmiażdżyć go kładąc na nim ostrze noża na płasko i dociskając dłonią – wyłuskany ząbek czosnku uwolni się sam:-). Siekamy również papryczki, uprzednio pozbawiwszy je pestek, które są samym piekłem.
Rozgrzewamy olej i wrzucamy czosnek oraz papryczki, kiedy tylko intensywnie zapachnie dorzucamy krewetki i smażymy aż wszystkie będą łakomie różowe, z pewnością jednak nie dłużej niż pięć do siedmiu minut. I już! Można na koniec dodać jeszcze posiekaną pietruszkę, a w między czasie smażenia wlać pół szklanki białego wytrawnego wina. Sekretem całego procesu jest bardzo wysoka temperatura smażenia.
Do tego świetnie pasują prawdziwe grzanki, a więc takie z pieca z masłem czosnkowym. Najszybszy sposób na takie masło to roztopić odpowiednią, czyli oczywiście dużą, ponieważ grzankom tym nie sposób się oprzeć i znikają one z reguły w tempie nawet większym niż królewskie krewetki, masła, ale nie pozwolić mu wrzeć, dorzucić posiekanych kilka ząbków czosnku oraz posiekane pół pęczka świeżej pietruszki. Układamy na blasze kromki bułki (w moim odczuciu najlepsza do tego celu jest swojska bułka wrocławska) smarujemy każdą z nich tymże spreparowanym masłem i wstawiamy do piekarnika na góra 10 minut przy temperaturze około 200’C, dobrze smakują również dodatkowo z serem żółtym.
Klasykę takich krewetek przyrządza mój świetnie gotujący starszy brat, który na skwierczący olej z czosnkiem i chili wrzuca krewetki, ale w pancerzach i potem podaje je wprost z patelnią na stół i zaczyna się rytuał, czyli obieranie i pałaszowanie parzących i tryskających na wszystkie strony skorupiaków. Po francusku zagryzane są bagietką, którą wylizywana do ostatniej kropli oliwy jest patelnia. Na koniec największe łakomczuchy oblizują palce aż po łokcie, nie koniecznie własne ;-).
Co potrzebujesz dla dwóch osób:
– pół kilo krewetek
– 6-7 sporych ząbków czosnku
– kilka papryczek chili
– olej do smażenia
– opcjonalnie pół szklanki wytrawnego bałego wina
– opcjonalnie pęczek świeżej pietruszki
Na grzanki:
– pół bułki wrocławskiej
– 4 ząbki czosnku
– pół pęczka pietruszki
– opcjonalnie ser żółty