Pierwsze śliczne maleńkie grzyby kurki prosto z lasu, czyli przydrożnie nabyte od Tubylców, zostały triumfalnie dowiezione wczorajszym wieczorem. Mało które grzyby pochwalić się mogą taką urodą jak to pomarańczowe leśne złoto! Zapewne stąd też ich ogromna popularność, choć poza wyglądem mają same zalety, w tym jedną dla mnie zasadniczą, czyli nie robaczywieją, jak pozostali leśni pobratymcy. Sezon właśnie się zaczyna i choć potrwa przy sprzyjającej pogodzie aż do października, bez dwóch zdań to właśnie te pierwsze będą nam smakowały najbardziej!
I właśnie te pierwsze uwielbiam przyrządzać najprościej, czyli przesmażone na klarowanym maśle z lekko zeszkloną wcześniej szalotką lub cebulą czosnkową. Na końcu smażenia jedynie doprawione gruboziarnistą solą i także zmielonym pieprzem, wymieszane z posiekaną natką pietruszki. Można odrobinę podlać je białym wytrawnym winem. Smakują bosko ze świeżą chrupiącą pełnoziarnistą bagietką, grubo posmarowaną czosnkowym masłem. Warto pamiętać przy tym, żeby myć kurki bardzo krótko i stanowczo nie trzymać ich w wodzie przez dłuższy czas, a przed smażeniem bardzo dokładnie osuszyć .
Kiedy już nasycimy się kurkami saute, przed nami gigantyczny wachlarz możliwości: kurki znakomicie i przyjaźnie kojarzą się zarówno z mięsem, jak i rybą. Niezastąpione w śmietanowym sosie do pasty, sprawdzą się równie dobrze na słonej tarcie czy jako farsz canneloni czy naleśników. Są również fani łączenia kurek z innymi grzybami, choć przyznam, że mnie osobiście o wiele więcej przyjemności sprawiają jako leśni soliści.
Dla dwóch osób:
około 0,5 kg kurek
jedna czosnkowa cebula
pęczek pietruszki natki
sól, pieprz