Dzięki nawiązanej ostatnio bardzo smakowitej współpracy z BlackCaviar.pl miałam wyjątkową okazję usmażyć ribeye steaka z niezwykle rzadkiej i co za tym idzie cenowo luksusowej wołowiny rasy Wagyu.
Muszę przyznać, że z niedowierzaniem patrzyłam na co najmniej pół kilogramowy kawał antrykota, pięknie poprzerastany tłuszczykiem (stąd też nazwa steaka z 'oczkiem tłuszczu’), którego czas smażenia oscyluje w okolicy 2 minut z każdej strony… A jednak! Usmażony na mojej ukochanej żeliwnej patelni z dożywotnią gwarancją, bez dodatku tłuszczu, po 4 minutach łącznego smażenia znakomicie zarumienił się z zewnątrz w środku pozostając krwistym.
Podałam go obficie obsypanego świeżo zmielonym czarnym pieprzem oraz grubą różową solą himalajską, w towarzystwie salsy z mango, ogórka i słodkiej papryki. Mięso dosłownie rozpływało się w ustach! Gorąco polecam!
Dla dwóch osób potrzebujemy:
– dwa ribeye steaki
– mały owoc mango
– jeden niewielki ogórek
– pół słodkiej czerwonej papryki
– jedna szalotka
– jeden ząbek czosnku
– dwie małe papryczki chili
– oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
– sok z połówki limonki
– sól, pieprz
Obieramy mango i ogórka, siekamy wraz z połówką papryki w dość drobną kostkę. Siekamy bardzo drobno szalotkę i rozcieramy z solą czosnek. Siekamy papryczki chili, uprzednio pozbawione pestek. Wszystkie składniki mieszamy z oliwą i sokiem z limonki.
Steki smażymy po 2 minuty z każdej strony lub nieco dłużej, jeśli wolimy bardziej wysmażone, choć doprawdy szkoda takiego mięsa 😉 Po zdjęciu z patelni solimy i pierzymy (nigdy wcześniej, ponieważ mięso puści nam sok na patelni i straci na soczystości).