Bób, czyli ćwiczenia z cierpliwości
Wielka słabość do świeżego bobu w pełni sezonu okupiona jest zawsze poparzonymi opuszkami palców. Że skubanie właśnie ugotowanego ćwiczeniem z cierpliwości nieludzkiej jest nie do opowiedzenia, też nikomu nie trzeba udowadniać! Ale trud ten zawsze się opłaci! I to nie tylko towarzysko: pamiętam bardzo huczne i liczne imprezy w wielkim domu podwarszawskiej miejscowości, które bardzo często rozpoczynały się od wspólnego skubania wielkiego garnka bobu. W każdym razie w sezonie od tego właśnie zaczynaliśmy 😉
Uwielbiam bób w każdej postaci: na zimno, na ciepło, solo lub w dużym i bogatym towarzystwie. Jest znakomitym dodatkiem w sałatach, również tych solidniejszych w letnim sezonie z powodzeniem zastępujących dania obiadowe. Dobrze się komponuje z jajem, znakomicie z boczkiem. Wspaniale również udaje się z niego puree, szczególnie ze świeżą miętą.
Tym razem danie będące spełnieniem moich kulinarnych marzeń, czyli wszystkie ukochane składniki na jednej patelni. Ugotowany i wyskubany bób przesmażamy krótko na lekko przyrumienionym młodym czosnku, dodajemy pomidory malinowe, mieszamy z liśćmi kolendry, doprawiamy solą i grubo tłuczonym pieprzem kolendrowym. PYCHA 🙂
Dla dwojga bardzo głodnych wielbicieli bobu:
– 1 kg bobu
– 3 duże pomidory malinowe
– 3 ząbki czosnku
– duży pęczek naci kolendry
– sól, tłuczony pieprz kolendrowy.
Bób gotujemy w niewielkiej ilości osolonego wrzątku do dziesięciu minut. Wyskubujemy. Na patelni rozgrzewamy oliwę i bardzo delikatnie przyrumieniamy posiekany czosnek. Dodajemy bób, mieszamy. Dokładamy obrane i grubo pokrojone pomidory malinowe, solimy, pieprzymy, mieszamy i dorzucamy pobieżnie pokrojoną nać kolendry. SMACZNEGO!