Jedną z największych przyjemności na świecie bez wątpienia jest jedzenie, to co mnie sprawia największą przyjemność to gotowanie i dzielenie się tą przyjemnością z innymi, najchętniej najbliższymi – taka karma: przekazywany z pokolenia na pokolenie w linii kobiecej imperatyw – kocham, więc karmię.


Jeśli więc zjawisz się niezapowiedziany w moim domu, czy będziesz głodny czy nie, z pewnością za chwilę dłuższą lub krótszą będziesz już jadł. W prywatnym rankingu karmionych bliskich i przyjaciół na pierwszym miejscu znajdują się krewetki, od nich więczacznę.

Wierzę, że są osoby, którym naprawdę sprawia przyjemność jedzenie krewetek tzw. koktajlowych, a więc małych różowych robaczków o długości ciała nie przekraczającej dwóch centymetrów, jeśli jednak chcielibyśmy poznać prawdziwy smak krewetek, proponuję po pierwsze skupić uwagę na rozmiarze, jednak im większe tym lepsze (choć i droższe) oraz na ich świeżości, czyli fakcie zamrożenia tuż po złowieniu bez ich obgotowywania, na co wskazuje szary kolor (różowieją zawsze pod wpływem wysokiej temperatury).

W Warszawie najlepsze krewetki sprzedają w sieci sklepów z orientalną żywnością, które mają swoje punkty w większości centrów handlowych (np. Galeria Mokotów czy Arkadia), ja kupuję u nich na ul. Poznańskiej na odcinku między Piękną a Wilczą (nomen omen naprzeciwko Szkoły Gastronomicznej – ciekawe czy mają tam zajęcia z krewetek). Tam też najświeższa (bo też i tylko taka ma sens, czyli obezwładniający zapach i smak) kolendra, która jest ziołem niewątpliwie kontrowersyjnym, warto przełamać się jeśli pierwszy raz nie wiąże się w Waszej pamięci z najlepszymi wrażeniami, przy następnych rozpłyniecie się z rozkoszy.

I tu dochodzimy do pierwszego przepisu, którym z radością się podzielę, ponieważ jest nieskomplikowany, szybki i, co nie mniej ważne, wywołujący naprawdę spektakularnie oszałamiający efekt.

Na każde dwie osoby potrzebujemy pół kilo krewetek (ja używam już obranych, ale można przed smażeniem swobodnie je oskubać samodzielnie z pancerzy, pamiętamy żeby wyjąć ciemną żyłkę na grzbiecie). Jeśli to będzie tylko przystawka, taka ilość wystarczy nawet na cztery osoby.

Zaczynamy od ich opłukania i rozmrożenia. Kroimy dwie średniej wielkości cebule (moim zdaniem najłagodniejsze, a także nie powodujące ryków nad deską, są cukrowe, czyli białe). Jeśli masz super wrażliwe oczy, zawsze obieraj je i krój zaczynając od góry. Obieramy również i bardzo drobno siekamy spory korzeń imbiru (około 8 cm długości), tak samo postępujemy z czterema-pięcioma dużymi ząbkami czosnku; siekamy kilka papryczek chili lub piri piri (ile tych papryczek pozostawiam do Waszej decyzji, przy pięciu będzie delikatnie szczypiące, ja z reguły dodaję około dziesięciu, koniecznie ze środka usuwamy pestki, warto to zrobić, w innym przypadku popłaczemy się z bólu już przy pierwszym kęsie;-).

Siekamy pęczek kolendry i tu bez ustępstw – ona po prostu musi być świeża! Pod ręką stawiamy miód i przystępujemy do działania, którego efekty będą już za maksimum siedem minut. Na bardzo gorący olej wrzucamy w pierwszej kolejności cebulę (jeśli olej będzie za mało rozgrzany po pierwsze w całym pomieszczeniu zapachu jeszcze długo nie da się wywietrzyć, po drugie cebula zamiast się uroczo zeszklić i dumnie przysmażyć na chrupko, udusi się, a po co komu biedna uduszona cebula), tuż przed tym kiedy już będzie szklista dorzucamy imbir i trzy minuty później papryczki, po kolejnych trzech minutach wrzucamy krewetki, cały czas nie zmniejszamy ognia. Kiedy krewetki w przewadze już będą się różowić, polewamy je dwiema czubatymi łyżkami miodu, mieszamy, po kolejnych dwóch minutach wrzucamy kolendrę, mieszamy już ostatni raz i podajemy.

Warto wiedzieć, że danie to poza oczywistym faktem, że jest przepyszne 😉 składa się wyłącznie z afrodyzjaków, fantastycznie więc będzie nadawać się na ‘rozgrzewkę’ ekscytującej randki.

W moim domu z reguły stanowią danie główne, któremu towarzyszy klasyczne szafranowe risotto milanese oraz słodkie pomidory z czosnkiem, o czym już kiedy indziej.

Czego będziesz potrzebować dla dwóch osób:

– pół kilo krewetek

– dwie białe cebule cukrowe

– 4-5 ząbków czosnku

– spory korzeń imbiru

– kilka (5-10) papryczek chili

– pęczek kolendry

– dwie łyżki miodu