Soczyste i dojrzałe, ale nie przejrzałe, mango pachnie i smakuje bardzo dalekimi i szczególnie egzotycznymi destynacjami, których ostatnio z wielu przyczyn troszkę mi brakuje. Dlatego też kiedy wyrośnięte i pięknie rumiane mango uśmiechnęły się do mnie ze straganu ulubionego Pana Warzywniaczka nie wahałam się ani chwili! Fakt, że poleżakowały jeszcze dwa dni w bardzo ciepłym i słonecznym miejscu tylko dodał im, niczym pięknym młodym dziewczętom, uroku nie do odparcia.


Obrane i pozbawione pestek pokroiłam w mniej niż pół centymetrowej grubości plastry i ułożyłam  niczym carpaccio na pokrojonych również w plastry wzdłuż obranych świeżych i onieśmielająco pachnących ogórkach. Kompozycja dla każdego z nas zajęła cały duży talerz. Na wierzch wyłożyłam bardzo krótko przesmażone, wcześniej przez dwie godziny marynowane w mieszance sosu sojowego, oliwy, soku z limonki, miodu i siekanego wypestkowanego chili, duże krewetki. Wszystko obficie obsypałam mocno zrumienionym na suchej patelni ziarnem sezamu.

Całość dość soczyście udekorowałem sosem z jogurtu z lekką domieszką majonezu, niewielką ilością posiekanego chili oraz kilkoma kroplami oleju sezamowego i łyżką sosu sojowego. Oczywiście pieprz i sól do smaku.

Danie wyszło znakomicie, pachniało i smakowało obietnicą dalekich i niezwykle egzotycznych podróży pełnych leniwych wieczorów obfitujących w obezwładniające dania i zawsze lodowate wino, spożywanych ze stopami utopionymi we wciąż jeszcze rozgrzanym upałem dnia piasku nad brzegiem ciepłego oceanu.

Potrzebujemy dla romantycznie nastrojonej pary:

– dwie sztuki mango

– dwa spore zielone długie ogórki

– trzy łyżki ziarna sezamu

– około 250 gram dużych świeżych krewetek bez pancerzy

– marynata: 1/3 szklanki sosu sojowego, 1/3 szklanki oliwy, trzy łyżki pachnącego miodu, sok z połowy limonki, kilka wypestkowanych i posiekanych chili

– sos: kubeczek naturalnego jogurtu, dwie łyżki majonezu, kilka kropli oleju sezamowego, łyżka sosu sojowego, dwie małe wypestkowane papryczki chili drobno posiekane, sól, pieprz.