Na langosze, a raczej w oryginalnej pisowni ‘langos’, w czasach mojego dzieciństwa w Budapeszcie chodziło się pod byle pretekstem. Większość znajomych dzieciaków miała ulubione wytypowane budki i gotowa była iść na najzacieklejszą podwórkową wojnę, jeśli ktoś zaryzykował twierdzenie że w innej są lepsze. Mnie na pierwszego w życiu langosza zaprowadziła duuuużooo, czyli jakieś 5 lat, starsza koleżanka Kaśka R. Z tamtym odkryciem kulinarnym niewiele może się równać! Bo czy można dogodzić dzieciakowi czymś lepiej niż puchatym gorącym prawie pączkiem w kształcie ufo? Pamiętam, że temu pierwszemu towarzyszyła słodko-kwaśna konfitura z moreli. Na setki następnych spałaszowanych pozostał już dylemat czy lepsze lagosze z morelami czy z rozlewającym się masłem czosnkowym z grubą solą 🙂
Zdarza mi się tęsknić za tamtym słońcem, spływającym aż na stopy sokiem łakomie gryzionych brzoskwiń, beztroską, luzem i wielojęzykowością moich kumpelek. Co zaś się tyczy kuchni, to za gundel palacsintą, rybną zupą z karpia i langoszami właśnie. Na fali tej nostalgii postanowiłam po raz pierwszy w życiu usmażyć je we własnej kuchni. Zapraszam!
Dla dwojga dorosłych potrzebujemy:
– 400 g mąki pszennej
– 30 g świeżych drożdży
– płaska łyżeczka cukru
– jedno jajo
– sól
– 200 ml mleka
– 4 łyżki masła
– 2 ząbki czosnku
– około dwóch-trzech szklanek oleju
Szklankę mąki (ja użyłam pełnoziarnistej, ale na Węgrzech na pewno używają białej) mieszamy z drożdżami, cukrem i połową mleka, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na trzy kwadranse w nieprzewiewanym miejscu. Po tym czasie dodajemy jajko, resztę mleka, sól. Intensywnie mieszamy aż do uzyskania jednolitego ciasta i odstawiamy na kolejne co najmniej trzy kwadranse do półtorej godziny maksimum.
W między czasie obieramy i bardzo drobno siekamy czosnek. Przesmażamy go na rozgrzanym maśle, pilnując żeby się nie zrumienił. Odstawiamy.
W płaskim garnku rozgrzewamy olej w takiej ilości, żeby przykrywał dno garnka do wysokości co najmniej sześciu-siedmiu centymetrów.
W dłoniach z ciasta formujemy płaskie placki o średnicy dłoni i natychmiast wrzucamy na bardzo mocno rozgrzany olej. Błyskawicznie smażymy z obu stron. Po wyjęciu odsączamy na ściereczce lub przy pomocy papierowego ręcznika.
Podajemy polane masłem czosnkowym i obsypane gruboziarnistą solą. SMACZNEGO!