O tym, że smaczne i przede wszystkim dobrze skomponowane śniadanie jest najważniejszym posiłkiem przekonują nas stale żywieniowi eksperci. Daje nam siłę i energię, aby stawić czoła codzienności, pobudza nasz organizm do funkcjonowania, również to bardzo obfite i kaloryczne do końca dnia z pewnością zostanie spalone, a więc nie pozostawi na naszych ciałach naocznych dowodów dużego nawet łakomstwa.  Warto o tym pamiętać, ponieważ wciąż większość z nas zaczyna dzień od… kawy / papierosa / szklanki zimnego napoju. Nawet Ci, którzy już się zdecydują na śniadanie, jak się okazuje wybierają… kanapkę z wędliną, która w nieśmiertelnym zestawie z czarną herbatą jest niekwestionowaną królową polskiego śniadania. I jak tu się nie dziwić, że często mamy ochotę ominąć taki nudny i monotonny posiłek?

A tymczasem nie szukając nawet w dalekiej egzotyce jest tyle fantastycznych pomysłów na przepyszne śniadanie, że warto wstać te dziesięć minut wcześniej, żeby tak smakowicie zacząć dzień! Moim uwielbianym śniadaniem jest nieco zmodyfikowana wersja jajek benedyktyńskich, czyli tzw. ze staropolska perdutów (jajek w koszulce / jajek poszetowych) podawanych na chrupiącej podpieczonej kromce pełnoziarnistego pieczywa z krótko marynowanym lub wędzonym łososiem, polanych sosem holenderskim na winie, koniecznie ze świeżym koperkiem w zastępstwie szczypiorku.

Natomiast hitem Domowników, również Najmłodszej Dwulatki,  stały się jaja po wiedeńsku, czyli krótko, bo precyzyjnie 4 minuty (jeśli wyjęliśmy je z lodówki) gotowane w osolonej wodzie jaja od szczęśliwych kur (czyli ‘zerówki’ ), bardzo króciutko schłodzone w zimnej wodzie i niezmiernie delikatnie obrane. Wkładamy je do szklanki, dbając aby do stołu doszły jeszcze w całości. Każde przekładamy odrobiną masła, szczyptą soli i grubo zmielonego pieprzu. Podajemy na stół w towarzystwie podpieczonego bekonu lub ulubionej szynki suszonej lub gotowanej, żółtego sera, świeżych pomidorów, rzodkiewek, ogórków małosolnych czy czegokolwiek innego, na co przyjdzie nam ochota. Pyszne i gotowe w góra pięć minut, a jak inaczej zaczniemy dzień 🙂