O tym, że listopad, eufemistycznie ujmując, nie jest moim ulubionym miesiącem roku było już wielokrotnie, więc daruję sobie kolejne utyskiwania. Na chłody, słoty, wieczór zaczynający się o 15.00, jesienne depresje czy tylko katary trzeba koniecznie ugotować coś rozgrzewającego i solidnego, co jednak na wiosnę nie wpędzi nas przy pomocy w wagi w kolejny zły nastrój.

Proponuję orientalne bakłażany. Dostępne praktycznie o każdej porze roku, również teraz smakują i pachną wciąż sobą. Przygotowane szybko, z dodatkiem chili, świeżego imbiru, miodu i sezamu są daniem wymarzonym na ciemną i mokrą noc o 17.00 w listopadowy piątek.

Dla dwojga zmarźluchów po całym tygodniu pracy potrzebujemy:

4 baby bakłażany lub 2 standardowe

– 6 ząbków czosnku

– 2 łyżki miodu

– 3 szczypty suszonego chili

– 4 cm korzeń imbiru

– 1/4 szklanki sosu sojowego (z Tokio na Dobrej pozostał mi sentyment do marki Kikkoman)

– łyżeczka sosu ostrygowego

– 6 kropli oleju sezamowego

– 2 łyżki ziaren sezamu

Bakłażany myjemy, osuszamy i kroimy w plastry o grubości ok.1 cm. Posypujemy solą i pozostawiamy na 20 min, żeby się spociły. W między czasie obieramy i siekamy czosnek, obieramy również imbir i ścieramy na tarce.Na suchej patelni na małym ogniu podprażamy ziarna sezamu na złoto.

Plastry bakłażanów osuszamy ręcznikiem papierowym. Na rozgrzanym oleju przesmażamy czosnek z imbirem i chili, kiedy zapachnie, wkładamy bakłażany, zalewamy sosem sojowym, ostrygowym i olejem sezamowym, dodajemy miód. Przykrywamy i dusimy przez około kwadrans, mieszając kilkukrotnie.

Na talerzach dekorujemy prażonym sezamem. SMACZNEGO!