Na straganie Pani Maryli Rutkowskiej, czyli Pani Ziółko, między sezonowymi pysznościami przepięknie prezentuje się jeden z najpyszniejszych atrybutów pełni lata, czyli bób w strąkach. Czy ktoś jeszcze sprzedaje go w takiej postaci??? Wszędzie, gdziekolwiek jestem występuje już w formie wyłuskanych ze strąka, choć szczęśliwie nie ze skórek, ‘fasolek’ rozpaczliwie ciasno uwięzionych w foliowym worku… I za chwilę okaże się, że Dzieciom na obrazku w książce będziemy pokazywać, jak naprawdę rośnie bób, podobnie jak dziś już wykupujemy im uczestnictwo w rozmaitych warsztatach i ekskursjach, żeby przekonały się, że małe kaczuszki czy kurczątka żyją naprawdę, a nie jedynie w formie pluszowej, a krówki rzeczywiście dają mleko, które nie pochodzi z dużego kartonowego pudełka z lodówki…
Uwielbiam bób najprościej ugotowany w lekko osolonej i pocukrzonej wodzie z odrobiną masła, sięgany w gronie przyjaciół z jednej dużej misy i łuskany brudnymi palcami pachnącymi całym dniem lipcowego słońca. Kiedy nachodzi mnie ochota na inne pyszności z bobu, możliwości są niemal nieskończone. Dziś propozycja obiadowej sałaty na lipcowe upalne popołudnie, czyli zawsze znakomicie sprawdzające się połączenie bobu z bekonem, tym razem rozszerzone o jajo w najbardziej ukochanej konsystencji białka całkowicie ściętego i półpłynnego żółtka oraz zielonej sałaty z grzanką.
Dla dwóch osób potrzebujemy:
– około dziesięciu wyłuskanych strąków bobu
– cztery plastry bekonu lub boczku
– dwa jaja
– kilka liści sałaty lodowej plus ewentualnie dwie rzodkiewki
– winegret, sól, pieprz
Bób gotujemy w osolonym i pocukrzonym wrzątku, łuskamy. Na dwóch talerzach rozkładamy porwane umyte i osuszone liście sałaty, obsypujemy je bobem. Polewamy łagodnym winegretem. Rozkładamy uprażone w piekarniku plastry bekonu oraz usmażone na maśle grzanki. Dekorujemy przepołowionym jajem oraz, jeśli lubimy, startą na mandolinie rzodkiewką. Solimy, pierzymy grubo zmielonym pieprzem. Smacznego!